Lecture via Spotify Lecture via YouTube
Accéder à la vidéo YouTube

Chargement du lecteur...

Vous scrobblez depuis Spotify ?

Connectez votre compte Spotify à votre compte Last.fm et scrobblez tout ce que vous écoutez, depuis n'importe quelle application Spotify sur n'importe quel appareil ou plateforme.

Connexion à Spotify

Ignorer

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

Paul McCartney 22.06.2013

Ciepłe południe, czas kiedy powinnam właśnie uczyć się do egzaminu to zdecydowanie bardzo dobry moment, by dodać relację z koncertu. ;)

Nie wiem właściwie co sprawiło, że kupiłam bilet na Paula. Chyba świadomość, że to BEATLES. Przyznam się szczerze, że nie znam wszystkich płyt Beatlesów dokładnie, a nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że słabo (ale nadrabiam!). Jednak słyszane raptem the best of nie cofnęło mnie przed tym (niestety drogim na kieszeń studencką) wydatkiem. Był moment, że żałowałam. Wszystko przez sesję, nie chciało mi się nic, zmęczona natłokiem egzaminów, w gorący dzień, niewyspana i totalnie zmęczona po poznańskiej Nocy Kupały ruszyłam do Warszawy. I znowu kolejny wydatek - bilet na pociąg, trzygodzinna podróż z bólem głowy, brzucha i wrażeniem, że zaraz zemdleję. Ale dałam radę! Po dotarciu do Warszawy, wymieniłam bilet w kasie przy stadionie (bo przesunęli scenę - ogranizacja Live Nation jak zwykle pozostawia wiele do życzenia), po czym przez prawie 2 godziny chłodziłam się przy fontannie w Złotych Tarasach. Zdecydowanie pomogło. Godzina 19 - po najedzeniu się w jednej z fastfoodowych restauracji i wypiciu herbaty na balkonie na Bora Bora :D (ulica Bora-Komorowskiego) u mojego kochanego kuzyna, przespałam się chwilę i przed 20 ruszyłam na Stadion Narodowy.

Tłumy tłumy tłumy i długie kolejki. Tak mogę skomentować widok na Pradze. Nie wiem jak to się stało, że udało mi się prześlizgnąć do wejścia BEZ kolejki i BEZ sprawdzania torebki :D Co mi się spodobało? Widziałam niemal wszystkie pokolenia. Dużo ludzi przychodziło z rodzinami, poubierani w cudowne beatlesowskie koszulki i w jeszcze lepszych nastrojach. Dopiero wtedy poczułam tę atmosferę i cieszyłam się, że tam jestem (swoją drogą to pierwszy koncert, na który pojechałam sama). Przechodząc obok ostatniej bramy, zaczepił mnie podpity mężczyzna pytając, czy może do mnie dołączyć, bo zgubił znajomych - całkiem śmieszna sytuacja, bo on chyba już nie kontaktował zupełnie. Dlatego właśnie nie jestem za tym, by sprzedawać alkohol na tego typu imprezach (przecież do takiej muzyki nie potrzeba żadnych wspomagaczy!). Gdy stewardzi poprowadzili mnie na moje miejsce, załamałam się… Przecież jestem na koncercie i mam siedzieć? Nie wyobrażam sobie tego. Dlatego już po drugim utworze Paula stałam przy barierce, bo nogi same mi chodziły.

Paul Paul Paul… mimo swego wieku nadal jest przystojny i pięknie śpiewa :) Dodatkowo - wspaniale porusza się po scenie. Nie wyglądał na 71 lat, w moich oczach maksymalnie na 50! Co prawda widziałam go tylko na telebimie, bo z dalekiej odległości wyglądał jak kolorowa mróweczka i nie sposób byłoby ocenić. W każdym razie - ruchy sceniczne jak sprzed kilkudziesięciu laty, podskoki, bieganie i taniec, ten muzyk zarażał niesamowitym optymizmem. Trzeba podkreślić, że miał niesamowity kontakt z publiką. Próbował mówić po polsku i wychodziło mu to całkiem dobrze. Oprawa wydarzenia była cudowna, ogień i fajerwerki na utworze 'Live And Let Die', czerwono-białe konfetti na koniec koncertu, a co najważniejsze zachowanie fanów! Pomijając to, że do 'Ob-La-Di Ob-La-Da' siedzieli, to naprawdę wykonali kawał dobrej roboty. Po każdym utworze oklaski, okrzyki i piski były niezliczone, a na 'Hey Jude' publika pokazywała wydrukowane kartki 'Hey Paul'. Piękny był wspólny śpiew, kilka razy miałam łzy w oczach i krążyły mi po głowie myśli, że to na pewno nie jest pierwszy i ostatni jego koncert w Polsce. Jak przyjedzie jeszcze raz, to na pewno kupię bilet pod sceną! Niemal trzy godziny pełne ekstazy, emocji, prawie 40 utworów z repertuaru The Beatles i The Wings… Kto z jakichś powodów nie był, niech żałuje.

Skończyło się przed północą. Ten ciepły wieczór był jednym z najpiękniejszych momentów w moim życiu. Koncerty dają mi wiele radości, spełniają się moje marzenia. Po powrocie do domu i przez kolejne kilka dni, grupy na facebooku co chwila wrzucały linki do piosenek z koncertu na youtubie, które oczywiście polecam! Żeby obejrzeć je wszystkie trzeba by chyba kilkudziesięciu dni, a to i tak nie odda tego wydarzenia na żywo, jedynie może stanowić wspomnienie dla tych, którzy tam byli.

Było pięknie, niesamowicie, cudownie, ale przede mną i tak koncert życia… Roger Waters z płytą The Wall moich ukochanych Pink Floydów!

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

API Calls