Lecture via Spotify Lecture via YouTube
Accéder à la vidéo YouTube

Chargement du lecteur...

Vous scrobblez depuis Spotify ?

Connectez votre compte Spotify à votre compte Last.fm et scrobblez tout ce que vous écoutez, depuis n'importe quelle application Spotify sur n'importe quel appareil ou plateforme.

Connexion à Spotify

Ignorer

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

Heieneken Open'er Festival 2011, 30.06-3.07.2011, Gdynia, PL, czyli "Do you really love music?"

Heineken Open'er Festival 2011

Dobra, jebiecie mnie wszyscy, nie narzekam ani na line-up, ani na pogodę ani na nic kurwa innego. Jestem jebanym wyjątkiem na skalę Polski (bez urazy dla wszystkich, którym się również podobało, a których recenzji nie czytałam), jestem w jebanej szufladce hipster albo jeszcze innej, o której istnieniu radośnie nie miałam pojęcia. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze mniej wyjątkowo bogatych, których stać na to, by pojechać na festiwal, po którym zdecydowanie twierdzą, że było beznadziejnie.

Jebane podziały na muzykę alternatywną, kurwa oryginalną i chuj wie jak lepszą od tej popularnej, fruwają mi pod sufitem wasze opinie na temat zespołów, które mnie dają chujowo dużo radości i czynią te wakacje niezapomnianymi. Jestem dziwna, nienormalna, kurwa, nienawidzę stereotypów, i jebanych loży szyderców, które nie mając chyba nic innego do roboty tylko siedzą pod telebimami i nakurwają jak jest beznadziejnie. Ja słucham muzyki, nie słucham "muzyki z MTV" albo "muzyki z OFF Festival".

W dupie mam to wszystko.

A teraz do rzeczy.

29.06. przeleżywszy sześć godzin na podłodze pociągu, który wiózł mnie i innych śpiących na sobie nawzajem podróżników ku stacji powszechnej szczęśliwości hipsterów wszelkich - Gdyni Głównej. Jeden z nich gdzieś pod Trójmiastem uznał, że to już Main Stage mając na myśli coś, co było zapewne skrzyżowaniem złomowiska z fabryką i zaczął budzić innych mniej wyspanych. Żeby upiększyć tę podróż, przez ostatnie trzy godziny jazdy dochodził nas bardzo wkurwiający dzwonek i dopiero pod koniec jazdy udało nam się go wyłączyć. Cały wąski korytarz był wypełniony zaspanymi rozmowami, jękami rozpaczy lub też oczekiwaniem na wreszcie, kurwa, koniec.
Dokonawszy rzeczy niemożliwej wytoczyłam się wraz z wierną towarzyszkową festiwalową - SwiatLoGwiAzd i udałam się do miejsca przeznaczenia tj. do Rewy, gdzie miałyśmy mieszkać.
W całej swojej przebiegłości wymieniłyśmy karnety na opaski, co jak się miało okazać było genialnym pomysłem. Tego dnia już tylko przewalałam się po piasku na plaży i odsypiałam całą noc spędzoną wygięta w dziwnej pozycji w pociągu.

30.06. dzień I
Tak jak spodziewał się Pan Szef Ziółek tłumy coldplayowe nastały i my uniknąwszy ich udałyśmy się na teren. I tak idąc i idąc i idąc ramię w ramię z innymi idącymi w kierunku majączącej w oddali Main Stage. Alter Art w tym roku szpanował jeszcze bardziej niż zwykle, tak więc zawsze było co robić.
Zaczęłam od koncertu Futuristen na młodych talentach , po czym przeniosłam się do Alter Space na Jazzpospolita. Bardzo przyjemna, wpadająca do ucha muzyka, a w międzyczasie obejrzałam bonusową atrakcję w postaci koszulek i opasek z poprzednich lat. Świetny i zachęcający do głębszego poznania występ dali Cuba de Zoo znowu na młodych talentach.

O 19 przeniosłam się do Tent, żeby obejrzeć jak radzą sobie The Twilight Singers (i radzili sobie dobrze, przy entuzjastycznym przyjęciu publiczności).

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=33d35c31
Edit this setlist | More The Twilight Singers setlists

Bardzo ciekawił mnie koncert The National, więc zrobiwszy radosne 0,5 km pod Main trafiłam na sam początek ich występu. Bez urazy dla wszystkich - kiedy włączam sobie albo słyszę jedną ich piosenkę, to są naprawdę w porządku. Ale cały koncert mnie znużył zwyczajnie, chciałam być co do nich w pełni w porządku, bo grają świetnie i prezentują wysoki poziom, ale to po prostu nie moje klimaty. Opinie o tym występie były całe zachwycone a sam zespół lubi nas odwiedzać, więc wszystko jak najbardziej ok.
No i katastrofa pogodowa miała dopiero nadejść.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=43d373e7
Edit this setlist | More The National setlists

I ponownie pielgrzymka pod Tent, bo tam już zaczynali Two Door Cinema Club. Co do nich byłam zbyt wymagająca, bo chciałam usłyszeć głównie What You Know i tak się stało akurat, gdy zmierzałam już ku wyjściu, by dostać się pod Main. Bardzo żywiołowy, dobry koncert, no i tym z pod barierek naprawdę się podobało sądząc po pruciu jap.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=3d3613b
Edit this setlist | More Two Door Cinema Club setlists

Za to ja wybierałam się na swoje własne prucie japy i jaranie niczym czternastolatka na Justinie Bieberze, ponieważ Panowe Headlinerzy raczyli wystąpić na Main.

Coldplay

Pełen performance, szyk i czar, czyli fajerwerki na początek, wszędzie kolorowo, tęczowo i radośnie. Lasery, świetne oświetlenie i piosenki, które naprawdę lubię. Od strony technicznej też się nie czepiam, panowie ani nie fałszowali, dawali z siebie wszystko, co mogli. I z wzajemnością - świetnie się czułam śpiewając z innymi Viva la Vida, Fix You i oczywiście nieśmiertelne Yellow. Ta, jestem nienormalna, ale naprawdę mi się podobało.
Jak można przeczytać i obejrzeć na oficjalnej stronie zespołu, panom headlinerom też się podobało i zastanawiają się, dlaczego tak długo zajęło im przyjechanie do Polski. Cóż, może następnym razem niech wezmą trochę mniej kasy, to szybciej przyjadą.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=7bd3763c
Edit this setlist | More Coldplay setlists

Po wszystkich ochach i achach pognałam do namiotu, gdzie trwał już w najlepsze koncert Paolo Nutini. Tenże właśnie, uwieszony na mikrofonie z lekko zamglonym wzrokiem, wokalnie radził sobie świetnie i doprowadzał do ekstazy fanki przyssane do barierek. I bardzo dobrze, po to jest festiwal, żeby się bawić a nie kurwa siedzieć na trawniku i płakać jak to nam wszystkim źle. Długo tak byśmy nie pociągnęli. Zatem cieszyłam się razem z nimi.

Po Paolo zaczęłam dokonywa symbiozy z trawą w Tent, siostra poszła zobaczyć Fat Freddy's Drop, a o 1 zachwycałyśmy się żywą, elektroniczną muzyką niezwykle ciekawego artysty - Caribou. Bardzo podoba mi się oświetlenie podczas koncertów w Tent i w połączeniu z tą muzyką budowały świetną atmosferę.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=4bd373e2
Edit this setlist | More Caribou setlists

Ten dzień zakończyłam w Alter Space słuchając (a na w pół śpiąc) zespołu Lody.

1.07. dzień II

To był prawdziwy zalew. Pod koniec tego dnia nie miałam na sobie niczego suchego, więc byłam zmuszona skrócić swoje openerowe wędrówki. W mojej wybitnie hipsterskiej kurtce i jeszcze bardziej hipsterskim płaszczu przeciwdeszczowym udałam się na teren, na którym to mijałam o wiele mniej osób niż dzień wcześniej. Chociaż headliner był tego samego (najwyższego) poziomu, to pogoda wielu odstraszyła. Schroniwszy się w Alter Space natrafiłam na chyba najbardziej interesujący ze wszystkich zespołów jakie poznałam na tegorocznej edycji - Karbido. Każdy, kto choć raz widział ich występ z pewnością rozumie ich oryginalność. Podziwiam ich talent, ponieważ nie każdy muzyk (i prawdopodobnie sam wielki Chris Martin również) nie posiada rzadkiego daru gry na… stole. Świetny performance z aktywnym udziałem publiczności licznie przybyłej (deszcz) do Alter Space.

Następnie, żeby korzystać z możliwości ukrycie się pod dachem, udałam się do Tent, by wypróbować zespół D4D z Trójmiasta. Było to spotkanie krótkie ale z pewnością przyjemne i dobrze zapamiętałam ten występ. Dla takich zespołów jak ten sam fakt występowania na Openerze jest czymś bardzo ważnym, a oni poradzili sobie z tym świetnie.
Nie chcąc poddać się wiatrom i deszczom bez walki zmusiłam się do wędrówki pod Main, gdzie właśnie zaczynała Brodka. Biedna, nie dość, że zalało jej instrumenty, to zalało ją i jej wstążki. Właściwie z mojej perspektywy to ona była wstążką, zespół był wstążkami a po bokach stały dwa fosforyzujące jelenie, które również miały wstążki.
Tak więc wstążki.
Od strony wokalnej nie mam nic do zarzucenia, choć znam ją sprzed tej całej wstążkowej ewolucji. Teraz mam tylko jedno skojarzenie, być może błędne, ale nic na nie nie poradzę - Björk. To właściwie tyle. Ogólnie była raczej niezadowolona aurą, ale nie poddawała się, za co należy jej się szacunek no i rozruszała ludzi pod barierkami, co nie każdemu się udaje.

Uciekłam do sklepu festiwalowego i zabrałam się za suszenie połączone z oczekiwaniem. Usiłując nie reagować na otoczenie, zagłębiłam się w lekturę gazet (których to miałam w ilości dziesięciu, bo ciągle je ktoś rozdawał). W końcu, ku mojemu i siostry zdziwieniu, zajęłyśmy bardzo przyjemne miejsce pod barierkami i uznałyśmy, że zabawa będzie świetna. I nie pomyliłam się w ogóle.

Pulp

Co tu dużo pisać - kto widział jak Jarvis Cocker w strugach deszczu i swoim uroczym garniturze wywija na środku openerowej sceny wie doskonale, że zabawa była genialna. Zwłaszcza po próbach mówienia po polsku ( w roi głównej różowa rękawiczka) i zapewnieniach, że zespół nie był w życiu tak mokry jak tutaj.
Jarvis swoją żywiołością i kompletnym wyjebaniem na pogodę sprawił, że ja również zapomniałam o tym, że moje buty nadają się już tylko do natychmiastowej utylizacji i szalałam na Common People.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=1bd36da0
Edit this setlist | More Pulp setlists

Po tym radosnym wydarzeniu, uciekł Jarvis i uciekłam ja z moją mini ekipą, żeby się suszyć i szykować na….

2.07 dzień III

To był dzień. Zaczęło się od ciężkiego szoku (nie pada!), wkurwienia (zaczęło padać akurat jak wysiadłam z autobusu i podążałam do tego na HOF) i znowu szoku (nie padało aż do końca dnia).
Z suchymi butami i trzeźwym umysłem udałam się na Sistars. Ponieważ byłam po jednym już koncercie dwa tygodnie wcześniej, więc tylko stałam i kiwałam się niemrawo (wiadomo na co czekałam). Jednakże pozdrawiam radosną fankę jednej z sióśtr, która, gdy ta do niej pomachała (czy coś tam zrobiła), rzuciła się na mnie z okrzykiem przeszczęścia.
Ja naprawdę jestem normalna. Przynajmniej mieszczę się w normie.

Primus - to była bomba energii. Pogo, które zostało rozkręcone po mojej lewej (przyssałam się do barierki i pilnowałam) zachwycało i zespół i mnie. Mistrzowski bas, świetna gitara, wszystkie te instrumenty i bajery, naprawdę bardzo dobry show. Oczywiście zostało wspomniane o Headlinerze Wszystkiego ( a Ziółkowski nakurwiał z jednej strony w drugą, jakby nie mógł usiedzieć lub jakby Książę chciał specjalnie sprowadzanych truskawek w likierze), co wywołało entuzjazm i mój ENTUZJAZM. Dla wielu był to najlepszy koncert tej edycji i nie dziwię się wcale, bo zwłaszcza fani musieli mieć prawdziwą uciechę, Najlepsze były twarze dopiero co ściągniętych z tłumu szczęśliwców biegnących jak najszybciej ku wyjściu - po prostu kwintesencja przyjemności wszelkiej.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=5bd36fd8
Edit this setlist | More Primus setlists

A teraz przejdźmy dalej tj. do Headlinera Wszystkiego. Ja sama zaczęłąm maltretować barierką nie mogąc się doczekać, ale uważny obserwator natychmiast zauważyłby nagłe poruszenie wśród ochroniarzy, Ziółka, i całego Alter Artu. Wszyscy robili pielgrzymki z wieżyczki za Main i tak w kółko wpadając na siebie i tocząc nieprzytomnym wzrokiem. Ziółek prawie schodził na zawał. Dymy puszczone, ciężarówki dojechały. W końcu ktoś zauważył czarny samochód i nastąpił dziki ryk, a kilka chwil później koncert.

Prince

Od stóp do głów w złotym połyskującym stroju wkroczył oczekiwany przeze mnie od dość dawna Prince. Opisywanie jak to jest cudowny i w ogóle chyba jest zbędne. Zaznaczam tylko, że ma zajebiste solówki, urodził się po to, by dyrygować tłumem i dawać show, bo tylko tak można nazwać to, co działo się przez ponad dwie godziny na Main Stage. Mnie osobiście urzekła również część z pięknym, fioletowym fortepianem (moi znajomi wiedzą, że jestem pierdolnięta na tym punkcie). Oczywiście Kiss, oczywiście epickie Purple Rain i confetti. Pełno uśmiechów, ochów, achów, rozmów z publicznością (Do you love music?) i czarowania. Udało mu się. Wokół mnie nie było innych twarzy niż szeroko uśmiechniętych. Osobiście przez cały koncert skakałam z wielkim bananem na ryju, ale ja to ja.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=bd36956
Edit this setlist | More Prince setlists

W każdym razie po czterech bisach nastąpiły Ziółkowe przemowy (tym razem jubileuszowe), piękne fajerwerki, ciasto (które dostałyśmy od pana ochroniarza) i seria piosenek ze wszystkich dziesięciu edycji (tak, miałam zakurw na Starlight i jest mi z tym dobrze). Całe rozanielone, zadowolone i obsypane książęcym złotem pognałyśmy na Big Boi w międzyczasie zahaczając o naprawdę niezły Fireshow po drugiej stronie festiwalu.
Big Boi raczył się spóźnić ponad godzinę (wyszedł nieco po 2 w nocy), ale dał świetny koncert i nie żałuję, że czekałam, aż naprawią to, co im się zepsuło. Organizacyjnie to nie była wina festiwalu i myślę, że z ich strony zostało zrobione wszystko, co się dało. I w końcu ruszyłyśmy w kierunku wyjścia.

3.07 dzień IV

Tego dnia obskoczyłam najwięcej koncertów i zrobiłam najwięcej kilometrów (Main-Tent-Main-Tent). Zaczęłam od formacji Neony w namiocie - całkiem przyjemna muzyka, mnie osobiście kojarząca się z zespołem Muchy. W międzyczasie dowiedziałam się, że The Wombats w swej nieskończonej naiwności zgodzili się wyjść do Signing Tent, więc pognałam z powrotem na drugi koniec. Stojąc w przeraźliwie długiej kolejce (tuż przed tym, jak skończyło się rozdawanie, przepchnęłam się do przodu i dorwałam muzyków w ostatniej chwili jak mniemam) jednym uchem wsłuchiwałam się w muzykę The Black Tapes. Bardzo zaimponowali mi tekstem o tym, jak ciężką pracą i wieloma koncertami dotarli aż na Open'era, jednocześnie krytykując zespoły wybijające się przez programy telewizyjne pokroju Must Be The Music. Cieszę się, że są ludzie, którzy uważają, że takie zespoły większej wartości nie prezentują. A muzykę mieli naprawdę żywiołową w sam raz wpasowywali się w ten dzień na głównej scenie.
Obdarowana autografami pognałam po raz kolejny na tent, ciekawa koncertu These New Puritans. I nie żałowałam pokonania tej trasy po raz… n-ty. Bardzo ciekawy, godny uwagi zespół, chociaż z trochę dziwnym wokalistą. Klimatyczna, dość mroczna muzyka, mocna perkusja i do tego wszystkiego instrumenty dęte dobrze wpasowujące się w kompozycyjną całość.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=63d36677
Edit this setlist | More These New Puritans setlists

Nie zostawszy do końca znowu pognałam pod Main, bo tam właśnie zaczynali moi panowie od autografów.

The Wombats

Dopchawszy się w okolice sceny (SwiatLoGwiAzd już tam była) wpadłam w dzikie pogo tuż po tym jak bardzo zadowoleni panowie wyszli na openerową scenę. Myślę, że bliższy kontakt z buziouśmiechniętymi fanami ich dobrze nastroił, bo cieszyli się cały koncert. Zwłaszcza, gdy wokalista zobaczył gościa na tłumie siedzącego na rozkładanym leżaku (chcieć to móć) i gdy zgraja lekko nieogarniętych ludzi zrobili gigantyczne koło w samym środku, by po chwili powpadać na siebie z dziką radością. Muszę przyznać, że wyglądało to niesamowicie. Oczywiście zespół cały w ochach i achach, bo Polska taka fajna.
I setlista też niczego sobie.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=5bd36b74
Edit this setlist | More The Wombats setlists

Bardzo żałuję, ale James Blake mnie ominął. Wydostanie się z tego tłumu graniczyło z cudem. W końcu po piskach, jękach, płaczach, wrzaskach, wkurwianiu się itp. na scenę wkroczyli ostatni headlinerzy tej edycji. Jak to ktoś ich nazwał z niezwykłym polotem i fantazją "rockandrollowcy XXI wieku".

The Strokes

Nie mogą się ich nachwalić a ja nadziwić. Julian Casablancas z własnej nieprzymuszonej i zdaje się, że dość trzeźwej woli zaraz po wejściu scenę zszedł na dół, zbliżając się w stronę rozwrzeszczanych, rozpiszczanych, rozpłakanych i rozhisteryzowanych barierek. Nie wiem, czy było w tym więcej głupoty, odwagi, nieświadomości czy wszystkiego razem, ale mój podziw nie ma granic. Ja bym z kijem nie podeszła.
Nie obeszło się bez plucia podczas mówienia "Dziękuję", i zadowolenia z tego, że wszyscy tak prują ryje. Ja prułam najbardziej na Reptilia, Hard To Explain, Machu Picchu i oczywiście Last Nite, na którym prawie życie straciłam. Dobrze zrobiłam, że wycofałam się do tyłu spod barierek, ponieważ pogo, które rozkręciło się trochę dalej było bezpieczniejsze od żadnych Julianowej obecności fanek. Jedna zaczęła pruć się na długo przed koncertem i skończyła dopiero wtedy, gdy zniknęli ostatecznie.
Co do podpieprzenia biednemu wokaliście okularów, to trzeba być kompletnym kretynem/kretynką (stawiam na to drugie) i mieć niezły tupet, żeby zerwać komuś okulary z twarzy. Nie wiem, na jaką cholerę komuś te okulary, a w mediach wywołało to małą sensację. Oczywiście natychmiast stwierdzono, że Julian się obraził, pogniewał i nienawidzi Polski i w ogóle to tragedia. A tak naprawdę po chwili dezorientacji i zrezygnowania cały zadowolony Julian poszedł dalej żegnać się z wciąż wrzeszczącymi histerycznie barierkami.
Poza tym, naprawdę są dobrym koncertowo zespołem, gitarzyście należą się brawa za wspaniałe solówki. Od strony technicznej też wszystko grało świetnie i na setlistę nie ma co narzekać - zaskoczyli wszystkich New York City Cops by zakończyć tradycyjnie Take It Or Leave It.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=6bd36632
Edit this setlist | More The Strokes setlists

Wystrzeliłam spod Main i pokonawszy w rekordowym tempie drogę do Tent dotarłam na Hurts. Rzecz jasna na Wonderful Life nie miałam już szans, ale podobał mi się ten koncert. Cieszyłam się, gdy ich ogłosili, bo pierwsze koncerty w Polsce mi przepadły a ten był nastrojowy i w sam raz by odpocząć po Strokesach. Oczywiście białe róże, biało-czerwona flaga i Theo cały w skowronkach - spodziewałam się tego.

W przerwie w oczekiwaniu na Chromeo poszłyśmy na słynny diabelski młyn (dzięki cudownym panom ochroniarzom dostałyśmy dwie wejściówki w cenie jednej. 18 zł za wejście to trochę dużo, ale ok). Widok stamtąd naprawdę wart jest zobaczenia.

No i powróciwszy triumfalnie do Tent, spotkałyśmy tam bardzo zadowolonych z publiczności (i równie zadowoloną publiczność) panów z Chromeo. Atmosfera taneczna i bardzo przyjemna, a oni szczęśliwi, że są tak dobrze przyjęci.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=7bd36a50
Edit this setlist | More Chromeo setlists

Żeby się nie spóźnić na ostatni koncert, na który również czekałam z niecierpliwością wyszłyśmy chwilę przed i znów zrobiłyśmy trasę Tent-Main.
Było warto.

Deadmau5

Kiedyś nie lubiłam takiej muzyki, ale artyści tacy jak on zmienili to. Genialne wizualizacje, od których nie sposób oderwać wzroku, świącaca się głowa myszy, no i Ghosts N Stuff, które uwielbiam.
Zabawa trwała aż do świtu i tak skończył się Open'er w tym roku.

http://www.setlist.fm/widgets/setlist-image-v1?id=7bd36618
Edit this setlist | More deadmau5 setlists

Na pewno nie zapomnę wyrwanych drzwi od toi toi, kolesia, który urządził sobie maraton po dachach tychże właśnie toalet (i któremu gorąco kibicowałam), deszczu i szaleństwa na Pulp, złotego confetti na Prince, genialnej atmosfery na Codplay i świrowania na The Strokes. Mam was wszystkich gdzieś, ja czekam na ten festiwal okrągły rok, zbieram kasę i jeszcze się nie zawiodłam. Kwestia pieprzonego podejścia, bo dla mnie naprawdę najważniejsze jest to, by dobrze się bawić. Przetańcie więc narzekać na brak kasy, skoro wydajecie ją po to, żeby zjechać wszystko od góry do dołu. Albo nie przyjeżdżajcie, będzie więcej miejsca pod Main w przyszłym roku.
Poza tym narzkeać każdy potrafi, a za tymi czterema dniami stoi ciężka całoroczna praca wielu ludzi i może czas docenić, że w ogóle mamy festiwal, o którym jest już głośno na świecie.
Kiedyś wrzucaliście na emo, teraz na hipsterów. Ja nie wrzucam na nikogo. Dopóki nie robi mi nic złego i cieszy się z tego, co ma, to krzyżyk mu na drogę.
To smutne, że artyści są bardziej zadowoleni od nas. W końcu to oni mają nam dostarczać rozrywki a jest odwrotnie. Chora dysproporcja.

Jedne z najlepszych chwil jakie przeżyłam w te wakacje.

I do zobaczenia za rok.

Amen.

PS. Myślę, że i tak wszyscy to zlejecie bo kurwa nikomu się nie będzie chciało tego czytać.

PS2. Myślę, że gdyby tak w moim rodzinnym mieście Łódź ludzie wiwatowaliby na widok nadjeżdżającego autobusu, to może nasze MPK wyglądałoby zupełnie inaczej. W Gdyni ani razu nie spóźnił mi się autobus. Magia?

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

API Calls