Lecture via Spotify Lecture via YouTube
Accéder à la vidéo YouTube

Chargement du lecteur...

Vous scrobblez depuis Spotify ?

Connectez votre compte Spotify à votre compte Last.fm et scrobblez tout ce que vous écoutez, depuis n'importe quelle application Spotify sur n'importe quel appareil ou plateforme.

Connexion à Spotify

Ignorer

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

kombak

Dostalem prosbe od Siostry, zeby znowu zaczac pisac. Wiec coz mi pozostalo, biere sie stukanie w klawisze i wylawianie ze swojej przepastnej myslni roznych paranoi, oraz przemyslen, ktore moglbym wywlec na swiatlo dzienne i dokladnie analizujac porozkladac na skladowe.

No tak, ale najpierw wprowadze sie w nastroj. Trzeba wlaczyc winampa na uszy, bo sluchanie z wiezy to jednak nie to samo.

Najgorsze teraz - co wybrac, wszystko co teraz napisze, bedzie zalezalo od tego jaka muzyke wybiore, choc niby juz zaplanowalem o czym napisze, ale pewnie za chwile i tak zapomne.
Hmm…. Cos pozytywnego, czy raczej mrocznego.. szybszego, czy raczej chillout. Pewnie jakas elektronika. ..
wybieramy, wybieramy..

No i skonczylo sie na skladance, gdzie jest prawie wszystko :D :P.

——————————
Ale nie o tym nie o tym.
…………………………

No cóż. Bez owijania. Chyba kazdy wie co to jest sesja. Jedni co nie wiedzieli, to sie wlasnie dowiedzieli, inni patrza na starszych, a jeszcze kolejne osoby wola pozostac w blogiej nieswiadomosci i zyc z falszywym przekonaniem, ze jednak wszystko bedzie dobrze, a studia to tylko imprezy, dragi, alkohol, akademiki i inne ciekawe slowa, ktore kojarza sie ze studentami.
A tu zonk (nie lubie tego slowa), od ponad dwoch tygodni zyje w oceanie czerni. . Na polibudzie jest jeszcze ciekawiej, bo to juz przed sesja ludzie zaczynaja ciekawiej zapatrywac sie na ostre zyletki. Hmm.. no no dobra, przesadzam, ale sprawa wyglada tak, ze..

Chwila, otworze piwo…

…..
mmmmm piwo Piast - polecam

OK wracajac do tematu sprawa wyglada tak, ze na polibudzie to juz katastrofa zaczyna sie mniej wiecej dwa tygodnie wczesniej. Juz same kolokwia koncowe to udreka, ale najgorsze sa zlaiczenia laborek, cwiczen, oddawanie zaleglych sprawozdan, blaganie o dodatkowe terminy, no i PROJEKTY. Brrrr, a no i jeszcze latanie po konsultacjach do tych wszystkich dziwnych ludzi mowiacych "tutej", zamiast "tutaj" .
Jednym slowem sajgon, czlowiek wraca po kolejnym dniu niepowodzen i nie ma sily nawet ruszyc reka, podniesc sie z kanapy. Ja juz przed sesja chcialem rzucic to wszystko i jechac do domu, pic piwo z Waldkiem pod klatka, a czasami dorwac jakas robote w stylu ukladanie polbruku. Czarne wizje na porzadku dziennym, ale co jakis czas przychodzi odwilz, wtedy lapie (juz bede mowil o sobie, bo to niby moj dziennik, a nie studentow) za tussipek, kawe i jadziem panie z tym do 4 nad ranem, zeby w koncu nauczyc sie na ten pieprzony egzamin…
Tylko wlasnie cos jest nie tak… nie rozumiem zupelnie. Ten semestr to totalny dizaster, "katastrofa" jak to mowia. Zadnych kolokwiow nie zaliczylem w trakcie semstru, przed sesja takoż. Najlepsze jest to, ze im wiecej sie uczylem to wyniki byly jeszcze gorsze. Te nieprzespane noce, kiedy koło bylo o 9 rano, a nauka konczyla sie o 6 i nie oplacalo sie isc spac. Jakos to szlo, ale pochylnia stale w dol.. jednostajnie przyspieszonym, bo koniec semestru zblizal sie nieublaganie. Ustalone terminy, wszystko cacy, bierzemy sie do roboty, ale oczywiscie. Nic normalnie pojsc nie moglo. Jak na razie pozaliczalem same jakies poboczne kursy..Pfff co mi z pingponga, gdy statyka jest w plecy. juz nawet nie bede sie rozpisywal o sesji.. Moja podswiadomosc chyba celowo wyrzuca to z pamieci. Ten ocean czerni. Z dnia na dzien bylo tylko gorzej, z krotkimi przerwami na ataki ambicji i energii, gdy kolejny raz podejmowalem sie prob. Nie powiem, probowalem. Niestety wyniki nie sa zadowalajace.

HA ale co jest najlepsze i ku temu zmierzam..jakos nie lubie sobie przypominac o egzaminach i sesji, boli mnie to i chce jak najszybciej o tym zapomniec. Ale co jest najlepsze, ze ponad tydzien temu gdzies zniknal mi indeks O_o!!!!!!!! I kompletnie nie moge go znalezc, a jeszcze lepsze, ze on lezal o tu, metr ode mnie, gdzie pokazuje wlasnie palcem . Elegancko na kanapie ot tak niewinnie sobie patrzac na boki lezal. A jednego dnia gdy mialem isc na egzamin probowalem go znalezc i co? I dupa!

O fajny kawalek sie wlaczyl.

No i od tego dnia - to bylo dokladne tydzien temu - sroda - nie moge go znalezc.Wtedy myslalem, ze skopie polowe scian w mieszkaniu. Juz takie wkurwienie mnie zlapalo, ze sobie nie wyobrazalem, ze tak potrafie. Potem nastepnego dnia po egzaminie poszedlem z kumplami, jak skonczyl sie o 10 to zaczelismy pic o 11,a wrocilem do domu juz trzezwiejacy po niezlym schlaniu gdzies po 10, do tego z torba trawy w kieszeni, no niezle sie potoczylo, ale trzeba bylo jakos odreagowac.
A indeksu jak nie bylo tak nie ma. A poniedzialek mnie dopadlo - atak takiego dola i wkurwienia jednoczesnie, ze myslalem, ze przegryze Darkowi aorte. A innych udusze. Wczoraj rano tak samo bylo. Ten indeks pieprzony tylko wszystko potegowal. I tu nagle stalo sie cos dziwnego. Jak do tej pory nad moja glowa jakby unosily sie w powietrzu literki ukladajace sie w slowo armageddon, tak wieczorkiem nagle, ni stad ni zowad naszlo mnie uczucie pod tytulem "wszystko wroci do normy". Doslownie jakbym to uslyszal. I potem z sekundy na sekunde czulem sie jak doswiadczalna aluminiowa folia bombardowana wolnymi elektronami, z ta roznica, ze ja bombardowany bylem przez pozytywne uczucie. Cos niesamowitego. Pierwszy raz od daaawna zasnalem z usmiechem na ustach i dzis ten usmiech nie schodzi z mojej twarzy. Chociaz rano mialem powtorkowy juz egzamin z fizyki, a wieczorem powtorkowy z wytrzymalosci materialow. Jednak jakos mi poszlo, wierze, ze cos z tego moze byc. A zeby jeszcze bardziej potegowac w sobie to uczucie wesolosci zalozylem swoje ulubione skarpetki - pieciopalczaste w pastelowe roznokolorowe paseczki :D. Zebyscie wiedzieli jaka to jest frajda. Skserowalem to od Agaty (:*), choc ona akurat nie skarpetki takie nosi. Wyobrazcie sobie taka sytuacje - idziecie miastem i nagle sobie przypominacie "a ja mam kolorowe palczaste skarpetki, a nikt nawet o tym nie wie" i od razu usmiech rozkwita na twarzy i jaka radocha. Tak wiec nagle mnie zaatakowala radosc. Bede sie jej trzymaj poki mi sie uda.

A bede musial, bo indeks sie nadal nie znalazl, bo gruntownym przesukaniu mieszkania dzis, we wspolpracy z Wojtkiem, a potrzebuje go na jutro, a jeszcze bardziej na pojutrze, a na za tydzien to juz kompletnie bezwzglednie.. ehh no nie wiem, gdzie moze byc, a na pewno nie wynosilem. A ciezkie czasy mi nastana niedlugo. Chociaz sesja sie skonczy, to problemy moga sie nie skonczyc.

Tak wiec nawet zakonczenie nie bylo szczesliwe, ale jeszcze bedziemy walczyc, jutro robimy przemeblowanie, wiec miejmy nadzieje, a ludzie, weze, pajaki i szynszyle niech trzymaja ksiuki, czy co tam maja niech trzymaja.

gulgulgul

No dobra a teraz wracam do uczenia sie - tym razem na tapete materialy budowlane. Mmmmm pycha

Vous ne voulez pas voir de publicités ?Mettez à niveau maintenant

API Calls