Wczorajszy dzień nie zapowiadał emocji, które przyniósł. W miejscu tym zamiast mnie powinna znaleźć się szanowna i kochana panna Luna. Po godzinie 16 razem z nią udałem się na Rynek, miałem ją tylko odprowadzić, zrobić parę zdjęć. Przed 18 byliśmy pod klubem LochNess i czekałem aż miło panująca przekroczy z koleżankami bramy i uda się wyszaleć - ja natomiast miałem na czas koncertu zająć się sobą i rzeczy przypilnować. Ale los zdecydował inaczej, głupi żart o mojej obecności na koncercie zamienił się w pożyczanie pieniędzy, kupno biletu i tak oto znalazłem się w "raju".
Wejście na salę pełną ubranych w…